niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 34

* * *
Spojrzałam na dom stojący tuż przede mną. Poczułam dziwną niechęć wyjeżdżania z tego miasta i opuszczania tego cudownego, ciepłego domu. Harry cały czas był poddenerwowany, ale nie chciał mi powiedzieć dlaczego. 
-Kochanie...- poczułam szczupłą, kobiecą dłoń na moim ramieniu. Gest ten spowodował moje szybkie odwrócenie się w stronę skąd pochodził delikatny głos.- Opiekuj się nim.- wyszeptała mi na ucho.
-Oczywiście.- wyszeptałam, po czym dodałam jeszcze ciszej.- Jest dla mnie wszystkim.
-Ty dla niego też.- uśmiechnęła się i ucałowała mnie w policzek.- Miłej drogi, dzieci.- krzyknęła głośniej tak, aby Harry również ją słyszał.
-Do zobaczenia wkrótce, mamo.- uściskał ją mocno i ucałował w policzek.
Ostatni raz spojrzałam na ten dom. Czułam jakby to był ostatni raz, kiedy mogę na niego spojrzeć. Dziwny chłód owinął się wokół mojego ciała.
Cisza panująca w aucie nie dodawała mi żadnej pewności siebie. Czułam się strasznie dziwnie. Nieprzyjemnie. Twarz Harrego była bez kompletnego wyrazu. Idealnie skupiona na drodze. Jednak w jego oczach widziałam, że nad czymś rozmyśla, bądź coś go kłopocze. 
-Harry...- zaczęłam mówić, ale poczułam dziwną gulę w gardle, która nie pozwalała mi nic z siebie wydusić. On nawet nie zareagował na swoje imię wypowiedziane przeze mnie.- Harry, co się stało?
Spojrzał przelotnie na mnie, po czym znów skupił wzrok na drodze. Już myślałam, że mnie zlekceważył, kiedy nagle poczułam jak samochód gwałtownie hamuje, a potem parkuje na zboczu drogi. Tym razem jego wzrok spoczął centralnie na moich rozbieganych oczach. Widziałam, że coś jest nie tak. Jego oczy były ciemne. Nie takie jakie znałam. 
-Harry... co się do cholery dzieje?! Czemu się tak zachowujesz?- zapytałam ze złością.
-Amm... Nie wiem od czego kompletnie zacząć. 
-Najlepiej od początku..
-Dzwonił do mnie Louis...- zaczął mozolnie.
-I co mówił?- dopytywałam.
-Ponoć Lily zniknęła..- wytłumaczył.
-Zniknęła?- w moich oczach od razy stanął obraz rozmowy w samolocie na Barbados.

* RETROSPEKCJA *

-Możemy pogadać?- zapytała Lil.
-No pewnie. Mów!
-Nie tutaj.- pokazała wzrokiem na chłopaków.- Chodźmy do łazienki.- jak powiedziała tak i zrobiłyśmy.
-O czym chcesz pogadać?- zapytałam, gdy byłyśmy w toalecie.
-Po naszym wyjeździe muszę na jakiś czas zniknąć.
-Co?!- krzyknęłam
-Shhh! Cicho.
-Czemu chcesz zniknąć?- zapytałam spokojnie.
-Muszę. Nie pytaj dlaczego.
-Hmmm... To dlaczego mi o tym mówisz?- zapytałam.
-Bo chce abyś mnie kryła.- powiedziała.
-Lily, czy ty oszalałaś? Jak mam cię kryć? Co mam powiedzieć Liam'owi? Gdybyś powiedziała mi chociaż dlaczego wyjeżdżasz...
-Ahh... Dobra.- westchnęła.- Chyba nie kocham Liam'a..
-Jak to nie kochasz?- dopytywałam się.- Przecież mówiłaś, że jest dla Ciebie ważny i...
-Tak, wiem Livy! Jest dla mnie ważny, ale czy to naprawdę jest miłość? Nie jestem pewna.
-Ale przecież...
-Zdradziłam go!- przerwała mi.
-Co kurwa!- krzyknęłam.- Jak to go zdradziłaś?- powiedziałam wściekła.
-Tak wyszło...- powiedziała cicho Lily.
-Tak wyszło?- szepnęłam głośno.
-Livy obiecałaś mi coś kiedyś. Obiecałaś, że nigdy nie będziesz mnie osądzać..
-Przepraszam... Po prostu nie mogę zrozumieć dlaczego mu to zrobiłaś..
-Nie musisz tego rozumieć.- westchnęła.- To już nie jest twoja sprawa..
-To w takim razie, co ty ode mnie chcesz?- zapytałam.
-Chcę, abyś na czas mojego zniknięcia kryła mnie i mówiła, że jestem z rodziną.
-Nie mogę, Lily. Nie mogę tego zrobić...
-Olivia musisz! Proszę! To dla mnie ważne.. Błagam
-Hmm..- westchnęłam.- Dobrze, spróbuję.

Rozdział 30 cz. 1

Poczułam jak moje serce zatrzymuję się na chwilę. 
Kompletnie zapomniałam o tym co mówiła mi Lily. Zapomniałam, że moja przyjaciółka chce wyjechać. Zostawić rodzinę, mnie, chłopaka, znajomych. Zapomniałam, że zdradziła Liam'a, Cała ta zdrada wydaje mi się absurdalna. Przecież znam ją. Ona nie umiałaby czegoś takie zrobić. Przynajmniej mogło mi się tak wydawać. W końcu nigdy nie zna się kogoś na wylot. Jednak nie zmienią zdania, że to kompletnie nie w jej stylu.
-Żyjesz?- poczułam dużą dłoń Harrego, którą wprawia moją rękę w szybki ruch.
-Em.. Tak, przepraszam. Zaskoczyło mnie to co powiedziałeś. - tłumaczyłam.
-Mówiła Ci coś?- zapytał patrząc mi w oczy.
-O czym?- zdziwiła się.
-No, że chcę gdzieś wyjechać. Może między nią, a Liam'em było coś nie tak. Li twierdzi, że wszystko było dobrze.
-Nie wiem, Harry. Nie mam pojęcia gdzie ona może być.
-I nie wiesz dlaczego wyjechała?- dopytywał.
-Nie.- moja odpowiedź była kompletnym kłamstwem. Nie chciałam go okłamywać, ale obiecałam. Nie mogłam złamać przysięgi. Myślałam, że będzie łatwiej, ale się myliłam. Miałam wielkie wyrzuty sumienia, okłamują Harrego, a zwłaszcza gdy powiedział:
-Jakbyś coś wiedziała, powiedź mi. Boję się, że Liam zrobi coś głupiego.
-Lily nie zostawiła żadnej karteczki? Żadnej informacji? Cokolwiek?- zasypałam go pytaniami.
-Zostawiła.- powiedział.
-I co na niej było napisane?- dopytywałam dalej.
-Przepraszam. Tak będzie lepiej.
Zupełnie nic nie rozumiałam. Jeżeli chodzi o słowo przepraszam to rozumiem jego znaczenie. To słowo mogło oznaczać, że przeprasza za swoje zachowanie. W takim razie co oznaczało tak będzie lepiej? Dla kogo lepiej? Dlaczego lepiej. Przecież to wszystko mi nie pasuje. 
Moje myśli zaczynały mnie przytłaczać. Szczerze mówiąc, gdy ujrzałam zatłoczoną ulicę Londynu uśmiechnęłam się. Znów byłam w domu..

Kilka dni później...
17.03.2013 rok.

Wstałam kompletnie wyssana z życia. Północy nie mogłam spać. Cały czas budziłam się cała zlana potem. Nie wiem czy śnił mi się koszmar, czy po prostu miałam gorączkę. Harry na szczęście nie miał problemów ze snem. Tylko raz obudził się i zapytał, czy wszystko w porządku. Oczywiście udałam, że jest dobrze, po czym wtulił się mocno we mnie i znów poszedł spać.
Niestety nie mogłam przymrużyć na jeszcze trochę oczu. Była godzina dziewiąta, a to oznaczało, że tyle ile przespałam musi mi w zupełności wystarczyć. Dzisiaj wraz z Harrym mam spotkać się z moim ojcem. Ciężko mi było przekonać się do tego spotkania. Jednak biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia wszystko zaczęło mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Jeżeli chodzi o Lily to słuch o niej zaginął. Liam jest załamany. Tak bardzo mi go szkoda. Czuję się jak świnia. Jakbym nie miała duszy. Może i jej nie mam skoro bez trudu patrzę na jego cierpienie. Nigdy nie byłam w sytuacji bez wyjścia. W co tak Lily mnie wpakowała..
Szybkim krokiem pomaszerowałam do łazienki, aby się przebrać [LINK]. Lekko wyprostowałam włosy i pomalowałam rzęsy tuszem. 

Gdy wraz z Harrym dotarliśmy na miejsce strasznie się zaczęłam bać tego spotkania. Obawiałam się tego co usłyszę. 
-Jestem z tobą.- poczułam jego ciepły oddech na moim uchu.- Pomogę Ci przez to przejść, kochanie.
-Obiecaj, że mnie nigdy nie opuścisz.- wtuliłam się mocno w jego tors.
-Obiecuję, że nigdy, przenigdy cię nie opuszczę.- znów wyszeptał mi w ucho po czym mocno wpił się w moje ciepłe usta. Po tych słowach, wypowiedzianych z jego pełnych, różowych ust niczego się nie bałam. Puki co, oczywiście.
W kawiarni panował lekki hałas. Jak to w kawiarniach. Zdezorientowana rozglądałam się we wszystkie strony, aż ujrzałam jego. Nic się nie zmienił. Uśmiechał się do mnie tym uśmiechem, który znałam od najmłodszych lat. Jednak jego oczy były smutne. Widniały w nich iskierki, ale już nie tak jasne jak kiedyś. Tak jakby nadal były, ale powoli wygasały z niewiadomej mi przyczyny.
-Witaj, kochanie.- wstał, gdy wraz z Harrym staliśmy naprzeciwko jego.
- Cześć.- uśmiechnęłam się niepewnie, po czym zajęłam miejsce przy stoliku.
-Witam.- Harry podał dłoń mojemu ojcu.
-Miło cię widzieć, Harry.- uścisnął jego dłoń.
Pierwsze chwile tego spotkanie przebiegały w milczeniu. Wszyscy troje zamówiliśmy po szklance wody. Cały czas spoglądałam na Harrego ze zdenerwowanie wymalowanym na mojej twarzy. On próbując mnie uspokoić delikatnie jeździł palcem wskazującym po mojej gołej dłoni. Ten gest, którym mnie darzył w tej chwili sprawiał, że tylko i wyłącznie dzięki niemu nie wybiegłam jeszcze z tego pomieszczenia.
-Kochanie...- niski głos mojego ojca zabrzmiał w mojej głowie.- Żałuję. Wybacz mi.- patrzył mi cały czas w oczy.
-Zostawiłeś... zostawiłeś nas.- wymamrotałam.- Wtedy, gdy cię potrzebowaliśmy.
-Chciałem skorzystać z życia..
-Była tego warta?- zapytałam.
-Nie było żadnej kobiety. Sam nie wiem czemu tak powiedziałem. Żałuję, że was zostawiłem, ale nie żałuję tego wszystkiego co przez ten czas zrobiłem. Tego wszystkiego co zobaczyłem. Gdy umrę przynajmniej nie będę mieć sobie za złe, że nie spróbowałem za życie tego co zawsze chciałem spróbować. Do kompletnego szczęścia brak mi już tylko was. Tego co najważniejsze, abym mógł godnie odejść.- w moich oczach stanęło stado łez, które za wszelką cenę chciały się wydostać.
-Jak to odejść?-  przełknęłam głośno ślinę, jednak duża gula nadal stała w moim gardle.
-Jestem chory. Bardzo chory...- te słowa sprawiły, że łzy w moich oczach dały upust moim emocją i bezwładnie spłynęły po moich rozgrzanych policzkach. Momentalnie poderwałam się z miejsca i podeszłam do ojca, aby po chwili mocno się w niego wtulić. Łzy same wypływały niekontrolowane z moich oczodołów. Całe moje ciało zaczęło drżeć. Mocno zaciągnęłam się zapachem mojego taty i zaczęło do mnie dochodzi to co się dzieję. Nie mogę stracić kolejnej osoby. Straciłam już matkę, i jeszcze mało! Nie chcę go tracić, Nie chcę znów przez to przechodzić. 
Zacieśniłam uścisk na jego koszulce i mocniej wtuliłam się w niego. Poczułam niemiłe uczucie kiedy ojciec odsunął mnie od siebie. Przestałam czuć jego zapach, który mnie uspokajał. 
-Wybaczysz mi?- zapytał, patrząc mi w oczy.
-Tak...- spojrzałam na niego z zapłakanymi oczami.- Tatusiu, ja nie chcę cię tracić.- czułam się jak małe dziecko. Czułam się totalnie bezbronna. Bezsilna.
-Nigdy mnie nie stracisz. Po prostu mnie przy Tobie nie będzie.- próbował mnie uspokoić. 
-Ale ja chcę żebyś był...- moje łzy znów zaczęły wypływać tworząc mokrą ścieżkę na moim policzku.
-Jeżeli tylko będziesz chciała to będę blisko Ciebie. Będę o tutaj.- wskazał na moją lewą stronę klatki piersiowej.- W twoim sercu...
Dawno nie przytulałam się tak do mojego taty. Harry cały czas patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Chcę żebyś wrócił do domu- spojrzałam na mojego ojca błagalnym wzrokiem.
-Nie mogę.- tłumaczył.- muszę wracać do ośrodka.
-Będę mogła Cię tam chociaż odwiedzać?- zapytałam z nadzieją.
-No pewnie, kochanie. Jeżeli tylko chcesz możesz być nawet codziennie wraz ze swoim bratem i siostrą. Jesteście dla mnie najważniejsi.- powiedział ze smutkiem w głosie.- Jestem z Ciebie taki dumny. - uśmiechnął się do mnie z troską. 

*********************************
Czytelniku!!! Przeczytaj!
Rozdział 34 wita was! Juhu. Spięłam pośladki i oto taki 34 rozdział. Jeżeli są jakieś błędy to z góry przepraszam. Jeżeli jakiś błąd naprawdę będzie wam przeszkadzał to dajcie znać! Mam nadzieję, że wyczujecie emocje w tym rozdziale. Pisałam go i jednocześnie płakałam. Oby moje łzy i emocje przeżywane podczas pisania i czytania dały jakiekolwiek odczucia na waszych ciałach. Pozdrawiam i dziękuję za czas poświęcony mojemu blogowi. Jesteście wielcy! Dziękuję wszystkim za komentarze, którymi udowadnianie, że czytacie i doceniacie to co piszę. Jeszcze raz, jesteście najlepsi! 
Paulina.xx

6 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz,bardzo wzruszający roździał,czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 Popłakałam się ... Piszesz na prawdę ekstra :)

    Zapraszam na mojego bloga : http://my-infection-of-onedirection.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiec tak. Napisze ci to. Dzisiaj weszłam na twojego bloga o 23 , i czytałam do teraz i skończyłam. Od 23-6:30 . Kocham cię i twojego bloga. Ja pi prostu nie wiem . Mam prośbę . Jedna prosze. Błagam cię niech te opowiadanie będzie najdłuższe , jak najdlusze , tyle ile wymyślisz. Bp to świetne taka dluga historia. Polsce cię na facebooku. Kckckc <3 i czekam niecierpliwie na nexta , a teraz idę pospać chociaż 3 godz. ;333

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz Jula jak miło mi to czytać :) Nie zamierzam szybko go kończyć. To dopiero część pierwsza, która prawdopodobnie skończy się pod koniec września, bądź października. Potem zajmę się częścią drugą. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealny....czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń