niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 41

Stałam tak przez dłuższą chwilę i zastanawiałam się co powinnam zrobić. Ostatecznie pomyślałam, że może Matt jednak został w domu, albo skończył wcześniej pracę. "Albo go zwolnili"- zaśmiałam się w duchu.
Chwyciłam torbę leżącą na tylnym siedzeniu i zamknęłam samochód. Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam, ale drzwi od razu ustąpiły. Po moich plecach przebiegł dreszcz. "Czego boisz się głupia!"- podpowiadał mi rozum. 
Przekroczyłam próg i krzyknęłam:
-Jest tu ktoś!- czekałam na odpowiedź lecz gdy zobaczyłam znajome buty od razu wbiegłam jak oparzona do salonu.
Czy mi się to śni? Przydałby się kubeł zimnej wody. Rozejrzałam się dookoła. Boże, jak tu pięknie. Dosłownie wszędzie stały małe, zapalone świeczki. Na stole stało jedzenie. Nie jakaś tam drętwa kolacja jak w drogiej restauracji. Zwykłe jedzenie. Zaciągnęłam się zapachem, który unosił się w powietrzu. Spojrzałam na niego. Miał na sobie obcisłe, czarne jeansy, białą koszulkę z kieszonką i marynarkę. "Ubrany prosto, ale jak seksownie."- pomyślałam.
-Cześć.- wyszeptał u ruszył w moją stronę.
Poczułam jego ciepło obok. Delikatnie ujął moją dłoń i pocałował jej wewnętrzną stronę, a po chwili przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego tak mocno jak umiałam i zaciągnęłam się jego wspaniałym zapachem. 
-Cześć.- wyszeptałam cicho i spojrzałam na niego.
Zieleń jego oczu była taka jasna. Taka ciepła. Tęskniłam za nim tak strasznie. W sumie nie minęła dużo czasu odkąd go ostatnio widziałam, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo go potrzebuję mieć przy sobie. Poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku. Harry uniósł dłoń i delikatnie palcem starł mokrą kroplę z mojej twarzy. Uśmiechnęłam się, a po chwili poczułam jego ciepły oddech przy moim ustach. Uśmiechnął się leniwie, ale jakże uroczo i złożył delikatnie pocałunek na moich ustach. 
-Tęskniłaś?- usłyszałam jego zachrypły głos.
-Nawet nie wiesz jak...- uśmiechnęłam się do niego. 
-To udowodnij.- iskierki w jego oczach były tak widoczne jak za pierwszym naszym pocałunkiem. 
Otarłam swoim nosem o jego i usłyszałam jego lekkie pomrukiwanie. Przejechałam palcem po jego ustach. Są takie miękkie. Złączyłam nasz wargi i poczułam ten miły dreszcz przeszywający moje ciało od szyi w dół. I to ciepło we mnie. Mój język delikatnie masował jego. Po chwili Harry przejął kontrolę nade mną. Powoli przesuwał nas w kierunku pokoju mojego ojca. Delikatnie opuścił mnie na łóżku, a po chwili sam się na nie wdrapał i znów górował nade mną.
-Jesteś taka piękna.- wymamrotał.- Doprowadzasz mnie do szaleństwa...
Poczułam znów jego gorące usta tuż przy moich. Zjechał w dół do mojej szyi i poczułam jak delikatnie podgryza skórę przy obojczyku. Mruknęła delikatnie i usłyszałam jego chichot. Cholera! Co się z nim stało? Nie żebym narzekała... Mi się to podoba.
-Spójrz na mnie.- jego zachrypnięty głos wywołał fale dreszczy rozbiegających się po moim ciele. Jego wskazujący palec delikatnie uniósł moją brodę, tak abym spojrzała prosto w jego zielone oczy. Delikatnie zwilżył językiem swoje wargi i uśmiechnął się w ten swój Styles'owaty sposób. - Chcę, abyś już zawsze była obok.- ujął moją twarz swoimi ciepłymi dłońmi.
-Będę.- uśmiechnęłam się leniwie.- Gdy będziesz tyle tego chciał.- dodałam po chwili.
-Obiecaj.- jego oczy błyszczały jak ciemne szmaragdy. 
-Obiecuję.-zawiesiłam swoje dłonie na jego szyi i delikatnie kciukami kreśliłam kółeczka na karku.
Jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Przyciągnął mnie lekko do siebie. Czułam jego oddech na swojej twarzy oraz ciepło bijące od jego ciała. Prawą ręką odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy i założył go za ucho. Potarł delikatnie mój policzek, a kciukiem pociągnął moją brodę do góry. Zdecydowanym ruchem wpił się w moje usta. Jego smak zawładnął mną całkowicie. Jego prawa dłoń ślepo krążyła po moich plecach delikatnie ja masując, a lewa spoczywała  na mojej twarzy. Jego rozgrzane wargi całowały linię wzdłuż mojej szczęki, aż znalazły się na szyi. Poczułam jak delikatnie ssie skórę mojej szyi i robi to coraz mocniej. Mruknęłam bezwładnie. 'Na pewno będę mieć po tym pamiątkę'- podpowiadał mi mózg.
-Harry..- wyjęczałam ledwo słyszalnie. Brzmiało to bardziej jak sapnięcie.
Dźwięk wypowiadanego przeze mnie jego imienia tylko bardziej go podkusił.
Jego palce chwyciły materiał mojej bluzki i szybkim ruchem zrzucił ją ze mnie. Zawsze na początku czułam się trochę zawstydzona, ale tym razem zupełnie nie czułam się nie komfortowo. Przecież on znam mnie lepiej niż kto inny. 'No może oprucz Lily..'
-Jesteś taka.... ahh kurwa.- warknął i zeskanował moje ciało swoim pociemniałym wzrokiem. Przywarł do mnie całym swoim ciałem. Czułam jego szybko bijące serce, tuż przy mojej klatce piersiowej. Jego usta znów zawładnęły mną. Moje palce owinęły się wokół jego włosów i delikatnie za nie ciągnęły. Usłyszałam jego gardłowe warknięcie. Jego palce delikatnie rozpinały zapięcie od mojego stanika i po chwili zostałam już tylko w spodniach. Dość szybkim, zdecydowanym ruchem szarpnęłam jego koszulkę i ściągnęłam ją z niego. Moje oczy zaczęły skanować jego nagi tors i ramiona, na których pojawiły się nowe tatuaże. Łapczywie skanowałam jego skórę, aby na nowo zapoznać się ze zmianami jakie zaszły na jego ciele. Przybliżyłam się do niego i delikatnie wtuliłam się w jego szyję. Jego zapach zawładnął moim myślami. Zapach, który sprawia, że czuję się bezpiecznie i pewnie. Delikatnie podgryzłam skórę jego szyi i mocno zassałam skórę, tak aby również coś po sobie zostawić. Delikatnie się oderwałam od niego i przeniosłam swoje usta na jego wargi. Jego dłonie odruchowo owinęły się wokół mnie dając mi poczucie bezpieczeństwa. Zwinnie położył mnie na miękkim materacu i pochylił się nade mną. Uśmiechnął się zawadiacko i złożył pocałunek na moich ustach.Podgryzł moją dolną wargę sprawiając przyjemny ból i kolejną falę dreszczy.
Gdy już obydwoje byliśmy kompletnie nadzy usta Harrego sunęły po linii między moimi piersiami. Jego dłonie spoczywały na moich biodrach lekko je ściskając. Poczułam ciepło, które wzbierało się w moim wnętrzu. Złożył dwa pocałunki na linii podbrzusza i delikatnie podgryzł wrażliwą skórę biodra. Pojedyncze jęknięcie wymknęło się z moich ust. Spojrzałam w dół i ujrzałam jego błyszczący oczy i ten jego uśmieszek migoczący na jego ustach.
-Niczego nie pragnę teraz bardziej jak tego by cię poczuć.- jego słowa sprawiły, że po moim ciele przeszły dreszcze.
Zawisł nade mną i odgarnął moje włosy z twarzy. Poczułam delikatnie mrowienie 'na dole' i po chwili znajome uczucie wypełnienia. Dreszcze podniecenia i motyle w brzuchy zaczęły władać moim ciałem i duchem. Ruchy Harrego początkowo były powolne i delikatne, ale z czasem przyspieszać i jego pchnięcia były coraz mocniejsze i głębsze. Postrzępione resztki oddechu wypadały z moje gardła tak jak i ciche jęknięcia. Na jego czole pojawiały się już przezroczyste kropelki potu, a jego kasztanowe loki spoczywały niesfornie na twarzy. Czułam, że jest już bliska końca. Moje nogi zaczęły drżeć i po chwili przyjemność rozeszła się głośno po moim ciele. Obydwoje opadliśmy ciężko na materac. Harry objął mnie swoimi ramionami i leżeliśmy próbując uspokoić swoje rozszalałe oddechy.
-Kocham  Cię- wyszeptał i ucałował moje czoło.
-Kocham Cię, Harry.- wyszeptałam cicho i wtuliłam się w niego.

_________________
Siemka!
Cholera, dawno mnie tu nie było! Wiem, jestem śmierdzącym leniem.. Zdaję sobie z tego sprawę. Ostatnio nie miałam anie weny, ani chęci na pisanie. Dzisiaj jakoś usiadłam i moje palce same pisały. W sumie to dopisałam trochę, bo rozdział był już zaczęty bardzo dawno, ale pokłóciłam się z kimś i nie miałam ochoty pisać sielanek miłosnych. Postanowiłam, że za bardzo układa się Olivii i Harremu, więc namieszał im trochę w życiu. Z racji, iż mam ferie to na pewno znajdę czas, aby dodać tu parę 'wypoconych' rozdziałów.
Mam nadzieję, że wyszedł mi ten rozdział całkiem, całkiem jak na taką przerwę. Za błędy przepraszam ;-(
Dziękuję tym, co jeszcze czytają w ogóle tego bloga i o nim pamiętają!

Pozdrawiam.
Paulina.xx









niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 40

Hej!
Zapraszam do odwiedzenia mojego nowego projektu! 



10.04.2013 rok.

Od dwóch dni siedzę w szpitalu u ojca. Jego stan nieco się pogorszył i było trochę komplikacji. Bardzo się martwiłam o niego, ale na szczęście już jest w porządku. Matt nie opuszcza szpitala ani na minutę. Lekarze mówią, że stan ojca jest bardzo dobry i gdyby nie to cholerstwo co w nim siedzi, byłby zdrowy jak ryba. Młoda bardzo zżyła się z ojcem i co weekend chcę jeździć do szpitala. Na szczęście Matt też stara się spędzać z ojcem jak najwięcej czasu. Najbardziej oprócz Vicki szkoda jest mi dziadków. Babcia cały czas udaje, że wszystko jest w porządku, ale z tego co mówił dziadek wcale tak nie jest. Lekarz przepisał jej bardzo mocne środki uspakajające oraz mocniejszy lek na serce. Bardzo się o nich martwię. Nie wiem kiedy ostatnio z naszą rodziną było tak źle. Chyba wtedy kiedy zmarła moja mama.
-Olivia kochanie, może pójdziesz się ze mną przejść?- zapytała babcia, na co szczerze mówiąc bardzo się ucieszyłam. Potrzebuje trochę rozmowy, zwłaszcza, że Harry od dwóch dni jest w trasie po UK i dają koncerty. Brakuje mi go.
-Tak, pewnie.- uśmiechnęła się do niej.
Spacerowałyśmy po szpitalnym ogrodzie. Kto by pomyślał, że właśnie w takim miejscu może znajdować rajski ogród.
-Nieprawdaż, że piękny?- zapytała babcia i uśmiechnęła się w ten swój tajemniczo ciepły uśmiech.
-Tak, chociaż dziwne jest to, że w taki miejscu w którym umierają ludzie znajduje się coś tak pięknego.- powiedziałam.
-Tutaj nie tylko umierają ludzie. Tutaj również rodzą się nowe pokolenia i zdrowieją stare, kochanie.- uśmiechnęła się do mnie i usiadła na drewnianej ławeczce. Usiadłam obok niej i wpatrywałam się w różne rośliny oraz latające owady.
-Wszystko u Ciebie w porządku?- zapytała.
-Tak. Nie najgorzej.- uśmiechnęłam się jak najprawdziwiej potrafiłam.
-A jak twoja przyjaciółka?- dopytywała.
-Na razie dobrze. Liam nadal próbuje znaleźć dawcę szpiku.- wymamrotałam.- A ty jak się trzymasz?
-Ja?- zdziwiła się.- Jak widać dobrze.- uśmiechnęła się udając pełną życia starszą kobietę.
-Nie wychodzi Ci to, babciu.- pokręciłam na nią głową.- Widzę, że wcale nie jest dobrze..- powiedziałam, ale nie usłyszałam żadnej reakcji z jej strony.- Nie musisz przed nami udawać. Dla nikogo z nas to nie jest łatwe. Dwie ważne dla mnie osoby powoli umierają, a ja nic nie mogę zrobić.- czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale zacisnęłam powieki, nie pozwalając im się wydostać.
-Nic nie jest dobrze, kochanie. Kocham bardzo waszego tatę i ciężko mi jest się z tym pogodzić, że moje dziecko umrze szybciej ode mnie. Gdyby tylko mogła coś zrobić, zrobiłabym wszystko.- łzy spłynęły po jej bladych policzkach. Wtuliłam się w nią mocno. Chciałam na chwilę wyłączyć wszystkie emocje. Przestać czuć i przestać myśleć.
-Gdy twoja mama zachorowała wszyscy bardzo to przeżywaliśmy, a jeszcze bardziej jej śmierć. Czuję się znów jak wtedy. Patrząc na ciebie widzę Alex. Jesteś do niej tak bardzo podobna.- uśmiechnęła się i pogładziła mnie po policzku.

Jakiś czas później...

Przez całą drogę powrotną do Londynu, nie mogłam się skupić. Vicki usnęła, a Matt cały czas do mnie zagadywał. Po jakimś czasie kompletnie się wyłączyłam z konwersacji i skupiłam swój wzrok na przewijającym się widokiem za oknem. Nigdy nie czułam się tak bezradna i rozdarta, nawet gdy moja mama odeszła.
-Livy, słuchasz ty mnie w ogóle?- wyrwał mnie pełen pretensji głos Matt'a.
-Emmm... Przepraszam, zamyśliłam się.- wymamrotałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Wszystko w porządku?- dopytywał.
-Tak.- bąknęłam.- Po prostu jedź.
Gdy tylko dojechaliśmy do domu jeszcze nie zdążyłam wejść, a mój telefon już wibrował w kieszeni moich jeansów.
-Halo?- zapytałam.
-Cześć Livy.- usłyszałam łagodny głos Lily.
-Hej Lil! Jak się masz?
-Dobrze, choć nie wiem, czy to dobre określenie na mój stan.- zaśmiała się.- Kiedy mnie odwiedzisz. Liczę, że dzisiaj!
-Załatwię tylko parę spraw i obiecuję, że przyjadę. Zadzwonię jak będę w drodze.
-Ok, do zobaczenia!
-Narazie.- rozłączyłam się.
Szybkim krokiem wbiegłam po schodach i skierowałam się do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Wyjęłam z szafy czerwoną bluzkę. Przyjrzałam się jej i przejechałam wewnętrzną stroną dłoni po miękkim materiale. Uśmiechnęłam się sama do siebie i dobrałam resztę [LINK]. Gdy tylko wsiadłam do samochodu wysłałam Lil sms'a, że niebawem będę. 

Wraz z Lily i Liam'em usiedliśmy w salonie. Po za naszą trójką nikogo nie było w domu. Lily wyglądała tak dobrze, jest taka pełna życia. 
-Pogadajcie sobie, a ja idę zadzownić do chłopaków.- wytłumaczył Li i zniknął zaraz z pola widzenia.
-Jak się czujesz?- postanowiłam jakąś zacząć rozmowę.
-Naprawdę dobrze.- uśmiechnęła się.- Lekarze mówią, że jest dobrze. Liam cały czas stara się znaleźć dawcę szpiku. Dzięki niemu wierzę, że się uda.- zaczęła opowiadać na co się tylko uśmiechnęłam. Cieszyłam się, naprawdę.- A co z Tobą Olivia? Jak sobie radzisz?

-Nie jest źle.- wybęłkotałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
-A jak twój tata?- dopytywała.
-Ma się naprawdę dobrze. Czasem wydaje mi się, że to wszystko sobie zmyśliłam, albo ktoś mnie nabiera. Patrzę na niego i widzę jak przepełnia go radość i tryska pełnią życia.- łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, przez co mocno je zacisnęłam, aby nie pozwolić im wypłynać.- Nie chcę go tracić Lil. Nie chcę już tracić nikogo. Ani jego, ani Ciebie.- tym razem dałam upust całym moim emocją i się rozbeczałam.

-Nie płacz..- przytuliłam mnie mocno, że aż czułam owocowy zapach jej włosów.- Będzię dobrze. Masz nas. Nikogo nie stracisz. Przynajmniej nie duchowo.- zaśmiała się.- Jeżeli bym umarła, to będę Cię nawidzać i jeszcze będzisz miała mnie dosyć.- obydwie się zaśmiałyśmy.
-Kocham Cię.- uśmiechnęłam się do niej i zmierzwiłam jej włosy, na co zachichotała, a po chwili jej twarz kompletnie zmieniła swój wyraz.
-Co jest, Lil?
-Liam nie dopuszcza do siebie myśli, że umrę.- wyszeptała.- Też staram się nie myśleć o tym, ale co jeśli umrę? Dlatego właśnie chciałam uciec i go nie ranić.
-Lily nie gadaj głupot, on...- przerwałam, bo do pokoju właśnie wszedł Liam.
-Chyba doskonale radzą sobie beze mnie.- zaśmiał się Liam.- Nawet nie tęsknią.
-Kiedy wracają?- zapytałam.
-Chodzi Ci o wszystkich, czy o Harrego?- przeciągnął imię mojego chłopaka i zaśmiał się.
-Liam!- rzuciłam w niego poduszką.- Gadaj!
-Jutro wieczorem.- odpowiedział.- Harry prosił cię, abyś przeczytała jego sms'y.
Z wielkim bananem na twarzy wyjęłam swój telefon i zaczęłam czytać wiadomości.

"-Tęsknię za Tobą, bardzo. Harry.x"
Na te kilka słów zrobiło mi się cieplej, a dreszcze przeszyły moje ciało. 
"-Ja też za Tobą tęsknię. Kocham Cię. Olivia.x"


* * *

Około 19 wróciłam dopiero do domu. Szczerze, to nawet mi się nie chciało wracać. Wiedziałam, że nikogo nie będzie. Matt w pracy, młoda u dziadków, a ja znów będę siedziała sama w czterech ścianach rozmyślając. 
Gdy wjechałam na podjazd zobaczyłam, że ktoś jest w domu. W sumie światło jakie migotało w salonie były ledwo widoczne to i tak byłam pewna, że ktoś jest w środku.

******************************
Kochani...
Nie wiem, czy jest dalszy sens pisania tego bloga.
Straciłam kompletnie wenę.
Nie wiem co będzie dalej. Wiem, że chcę zając się swoim drugim projektem, który nadal stoi w miejscu.
Kocham was i dziękuję, że czytacie.
Paulina.x

środa, 2 października 2013

Rozdział 39

* * *

Wychodząc z domu Lily, czułam się źle. Czułam się podle. Oceniałam jej zachowanie nie znając przyczyny. 
Wsiadłam do samochodu, w którym czekał Harry. Wiedziałam, że mi się przygląda jednak nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. W sumie Lily powiedziała, że z tą informacją mogę zrobić co chce, bo ona i tak, czy siak wyjeżdża. 
-Wszystko w porządku?- usłyszałam zachrypnięty głos  Harrego.
-Nie.- odpowiedziałam, po czym spojrzałam w jego oczy.- Lil jest chora.
-Aż tak źle było?- zaśmiał się.
-Nie rozumiesz.- pokręciłam przecząco głową.- Ona ma białaczkę.- Oczy Harrego rozszerzyły się.
-Naprawdę?- zapytał zszokowany, na co przytaknęłam potwierdzająco głową.- Boże, tak mi przykro.- przysunął się do mnie i mocno mnie przytulił. Tego właśnie potrzebowałam.
-Muszę powiedzieć Liam'owi.- wydukałam po jakimś czasie.
-Tak, masz rację. Lily się zgodziła?- zapytał.
-Nie, ale powiedziała, że mogę z tą informacją zrobić co chce, bo ona i tak wyjeżdża.
-Co? Dlaczego wyjeżdża?- dopytywał.
-Znając Lily, nie chce, aby ktokolwiek z jej bliskich patrzył na to jak umiera.- czułam jak łzy zbierają mi się w oczach.

* * *
Postanowiłam nie odkładać nic na później. Gdy tylko dojechaliśmy do mojego domu chciałam jak najszybciej porozmawiać z Liam'em. Wbiegłam do pokoju gościnnego, ale tam go nie było. Biegałam jak oszalała po całym domu, ale po nim nie było śladu.
-Wooho, Livy! Pali się czy co?- Ash patrzyła na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-Gdzie jest Li?- zapytałam, mając nadzieję, że ona będzie to wiedziała.
-Li pojechał do Wolverhampton.- zmarszczyła brwi.- O co chodzi?
-Nie teraz Ash.- powiedziałam po czym wyminęłam ją.
Wybiegłam przed dom. Harry akurat wysiadał z samochodu. Podbiegłam do niego i zziajana stanęłam przed nim.
-Wsiadaj!- nakazałam i wepchnęłam go do środka. Coś mówił, ale go nie słuchałam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się obok Liam'a. Usiadłam na siedzeniu pasażera i zaczęłam wybierać numer do Li.
-Olivia, o co chodzi?- zapytał Harry jednocześnie marszcząc brwi.
-Cicho..- przytknęłam mu palec do ust.- Liam!- krzyknęłam, gdy tylko chłopak odebrał telefon.
-Livy, nie teraz. Właśnie dojeżdżam do domu...
-Ale Liam!- przerwałam mu.
-Chcę pobyć sam.- powiedział dobitnym tonem, po czym się rozłączył.
Zacisnęłam mocno powieki i próbowałam skupić się. Nie wiedziałam co mam robić. Jechać po niego? Lily może wyjechać w każdej chwili, więc mogę jechać do rodzinnego domu Li na próżno. 
-Powiesz mi w końcu co się tu do cholery dzieje!?- zamachał swoją dłonią przed moimi oczami. Kompletnie zapomniałam, że Harry tutaj jest.
-Liam jest w Wolverhampton.- wytłumaczyłam.- Chciałam mu powiedzieć o Lily, ale on nie chciał słuchać.
-Powinniśmy pojechać za nim.- stwierdził i zaczął odpalać silnik. Chciałam protestować, ale miał rację. Tylko tyle możemy zrobić.


* * *
Czas niemiłosiernie mi się dłużył. Mimo, że Harry powiedział, że już dojeżdżamy to i tak czułam jakbyśmy mieli do pokonania jeszcze mnóstwo kilometrów. Gdy ujrzałam tabliczkę z napisem Wolverhampton poczułam jakby kamień spadł mi z serca.



Samochód zaczął zwalniać i powoli skręcać w prawo na nieznany mi podjazd. Spojrzałam na piękny dom. Od razu było widać, że mieszka w nim jakaś kochająca się rodzina. Niepewnie wysiadłam z samochodu i powoli kroczyłam ku drzwiom frontowym. Harry delikatnie chwycił i ucałował mnie w dłoń po czym trzymając się za ręce wchodziliśmy po schodkach. Powoli przyłożyłam palec do dzwonka i wcisnęłam guzik. Rozległo się brzęczenia, a po chwili odgłos otwierających się zamków. Przed nam stanęła kobieta w średnim wieku, o prostych blond włosach i o uśmiechu, który od razu przywoływał miłe emocje.
-Dzień Dobry Pani Payne.- zwrócił się do niej Harry.- To jest Olivia.
-Dzień Dobry.- uśmiechnęłam się do niej jak najładniej potrafiłam, po czym uścisnęłam jej dłoń.
-Wchodzicie dzieciaki.- uśmiechnęła się i wpuściła nas do środka.
-Nie chcielibyśmy zakłócać rodzinnej atmosfery.- powiedziałam, gdy ujrzałam stół zastawiony różnymi pysznościami.
-Ah skąd!- machnęła ręką i się uśmiechnęła.- To sama przyjemność.- puściła do mnie oczko.- Jeżeli chcecie porozmawiać z Liam'em to jest u siebie w pokoju.
-Bardzo dziękujemy.- uśmiechnął się do niej Harry, po czym pociągnął mnie za rękę tak, abym podążała za jego ruchami. Muszę przyznać, że dłoń Harrego dodawała mi chwilowo odwagi. 
Zapukaliśmy w drewnianą powłokę, po czym usłyszeliśmy dość głośne "proszę". Weszliśmy do środka. Liam leżał na swoim wielkim łóżku z laptopem na nogach. 
-Co wy tutaj robicie?- zmarszczył brwi i poderwał się na równe nogi.
-Musimy pogadać.- powiedział Harry.
-Czy nie mogliście poczekać z tą swoją rozmową aż wrócę?- powiedział wkurzony.
-Liam, to jest ważne!- krzyknęłam wymachując rękami.
-Co jest, aż tak ważne, co?- warknął.
-Słuchaj, uspokój się!- wtrącił Styles.- Olivia chciała Ci coś ważnego powiedzieć, ale Ciebie najwyraźniej to nie interesuje! Chodzi o Lily kretynie!
-Co?- Li wytrzeszczył oczy.- Co z Lily?- zwrócił się do mnie, ale ja nic nie mogłam z siebie wydusić.- Olivia, proszę.- położył swoje duże ręce na moich ramionach.
-Widziałam się dzisiaj z Lily. Ona jest chora Li.- spuściłam głowę.
-Chora? Jak to Chora?!- uniósł głos, ale po chwili spojrzał na mnie przepraszająco.- Proszę, powiedz mi o czym z nią rozmawiałaś.
Opowiedziałam mu o wszystkim. Od samego początku do samego końca.
-[...] Ja wiem, że powinnam powiedzieć Ci już dawno, ale naprawdę nie mogłam. Błagam Li, powiedz coś!- byłam zdesperowana. Brak jego reakcji był dla mnie nożem w serce.
-Nie jestem na Ciebie zły. Zrobiłaś co musiałaś. To twoja przyjaciółka.- uśmiechnął się delikatnie.- Ona jest w swoim domu?- zapytał.
-Tak.
-Jutro tam pojadę.- stwierdził.
-O ile ona tam jeszcze będzie.- bąknął pod nosem Harry.
-Co?- zmarszczył brwi Li.
-To co słyszałeś. Lily chce wyjechać i nie wiadomo czy już nie wyjechała..
Liam poderwał się z łóżka i zaczął biegać po całym pokoju jak oszalały i pakować swoje rzeczy. 
-Chuj z tym!- rzucił walizkę na podłogę i wybiegł z pokoju.
-Liam!- krzyknęłam za nim, ale się nie wrócił, więc postanowiłam biec za nim.- Liam, stój! Jedziemy z Tobą!
-To się ruszajcie!- krzyknął i trzasnął drzwiami frontowymi. 
Mama Liam'a stała zdziwiona w salonie i przyglądała się nam ze skupieniem.
-Przepraszamy pani Payne. Liam ma do załatwienie coś ważnego. Obiecuję, że zadzwoni, gdy już wszystko załatwi, do widzenie...- wytłumaczył Harry, po czym złapał mnie za dłoń i ciągnął za sobą do samochodu.
-Ja prowadzę.- postanowił Harry. Liam protestował tłumacząc, że Harry będzie się ślimaczył, ale Harry nie uznał sprzeciwu. Ja zasiadłam z tyłu.


* * *
Gdy tylko wjechaliśmy na podjazd pod domem Lily, Liam wybiegł jak oparzony z auta. Postanowiliśmy się nie wtrącać. Zauważyłam tylko jak ojciec Lily otwiera mu drzwi po czym Li widocznie smutnieje i wraca szybko do samochodu.
-Jedzcie na lotnisko. Ma samolot za 15 minut!- wykrzyczał zdyszany, po czym zapiął pasy.
Jechaliśmy naprawdę szybko. Nawet nie chce myśleć jaki mandat  byśmy dostali za złamanie tylu przepisów. 
Zaparkowaliśmy samochód byle gdzie i we trójkę wybiegliśmy z samochodu. Liam z Harry tak pędzili, że ich zgubiłam. Zmartwiona zwolniłam i zaczęłam się rozglądać miedzy ludźmi, czy gdzieś nie widać chłopaków, ale ślad po nich zaginął. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za dłoń. Szybko odwróciłam głowę i zobaczyłam Harrego.
-Mam cię moja zgubo.- cmoknął mnie w usta.- Chodźmy.- powiedział i złapał moją dłoń w swoją.
Tłok był niesamowity. Gdy myślałam, że już jest naprawdę dużo ludzi ich zrobiło się więcej. Fanki One Direction. Są wspaniałe i wiem, że robią bardzo dużo dla chłopaków, ale akurat pojawiły się w złym momencie. Ujrzałam Liam'a, który próbował również się przez nie przecisnąć.
-Musimy je od niego odciągnąć.- krzyknęłam do Harrego wskazując na biednego Li.
-Wiem!- krzyknął i szarpnął mnie gdzieś za sobą. Podbiegliśmy do recepcji i wzięliśmy od starszego pana megafon.
-Uwaga, uwaga!- zaczęłam mówi, i jednocześnie chichrać się pod nosem.- Przystojniak z One Direction- Harry Styles rozdaje buziaki przed wejściem. Pierwsze dziesięć osób dostanie buziaka za darmo!
Nagle całe stado dziewczyna zaczęło pchać się do frontowych drzwi, a Liam miał czas na ucieczkę. Uśmiechnął się do nas przelotnie, a potem zniknął.
-Uważasz, że jestem przystojny?- objął mnie w talii Harry.
-Nie pochlebiaj sobie.- zaśmiałam się po czym cmoknęłam go w usta.


* * *
Liam

Gdyby nie Harry i Livy, nigdy bym się nie przedostał przez ten tłum fanek. 
W końcu dobiegłem do celu. Zmachany zatrzymałem się i rozglądałem do około. Zobaczyłem ją. Moją Lily. Wyglądała cudnie, jak zwykle. Wydawało mi się jakbym nie widziała jej kilka lat. Powoli, ale zdecydowanie ruszyłem w jej stronę. Zauważyła mnie i widziałem w jej oczach strach. Niepotrzebny strach. Gdy już stałam mniej więcej pół metra od niej uśmiechnęła się niepewnie po czym spuściła wzrok.
-Lily...- pogładziłem jej policzek.- Gdzieś ty się podziewała.- spojrzałem jej w oczy i oczekiwałem jakiejś reakcji.
-Liam, ja...- westchnęła głośno.- Przepraszam. Po prostu myślałam, że tak będzie lepiej.
-A jak teraz uważasz? Nadal chcesz żeby było lepiej mimo, że gdy znikniesz to będzie tylko gorzej? 
-Nie chcę żebyś na to patrzył..- wyszeptała prawie niesłyszalnie.
-A ja nie chcę Cię tracić wcześniej niż to jest możliwe. Przecież ty nie umierasz teraz.- przysunąłem się do niej bliżej i delikatnie ją przytuliłem. 
-Ale... ale umrę.- poczułem jak jej łzy powoli kapią na moją szyję.
-Lily, ty nigdy nie umrzesz. Przynajmniej nie w moim serce. Kocham Cię.- powiedziałem i delikatnie pocałowałem jej usta. Tak bardzo mi tego brakowało.
-Ja Ciebie też Kocham, Liam.- uśmiechnęła się po czym znów zacząłem ją całować.
Nie wiem co będzie i nie chcę wiedzieć. To, że Lily jest chora nie znaczy, że jej już nie kocham i że nie chcę z nią być. Chcę z nią być tyle ile będzie to możliwe. Nawet jeżeli będzie mnie to mnóstwo kosztować. Ból, cierpienie. Dam radę. Kocham ją.

*************************
No, a wiec tak! Mamy rozdział 39. Szczerze to uważam, że mogłam napisać go lepiej, ale mam nadzieję, że nie jest jakiś tragiczny :)
Jeżeli chodzi o rozdział 40, to jak dobrze pójdzie pojawi się w ciągu kilku dni. Może nawet w weekend. Oficjalnie jestem chora i leże w łóżeczku dlatego witam was takim rozdziałem.
Dziękuję raz jeszcze tej małe grupce czytających i zachęcam was do rozsyłania mojego opowiadania swoim znajomym.
Kocham was! Bez was to opowiadanie nie miałoby sensu.
Paulina.xx


niedziela, 29 września 2013

Rozdział 38

!!! Uwaga, kochani!!!
Dla tych co wiernie czytają mój blog, dodaję kolejny rozdział i koniecznie przeczytajcie notkę pod nim.

30.03.2013 rok.

Wstałam dość wcześnie. Nie wiem, czy to było spowodowane wczesnym pójściem spać, czy też stresem przed spotkaniem z Lily. Spojrzałam na drugą stronę łóżka, aby pogapić się na śpiącego Harrego. Jego niesforne loki wiły się po całej poduszce, a kilka pojedynczych spoczęło na jego czole i policzkach. Uśmiechnęłam się pod nosem i mocniej się w niego wtuliłam. Mruknął coś przez sen i zacieśnił swój uścisk dookoła mojej tali.Gdy już myślałam, że właśnie zatapia się w beztroskim śnie, on zaczął bezczelnie wpijać się w moją szyję.
-Harry...- zachichotałam jak nieludzkie stworzenie.
Muszę przyznać, że każdy jego dotyk sprawia mi nie małą przyjemność. Jeden jego gest, a od razu moje ciało woła o większą dawkę. Więcej jego. 
Wtuliłam się mocno w niego i delikatnie podgryzłam wrażliwą skórę na jego szyi na co mruknął gardłowo. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął się uroczo. Jego piękne, zielone oczy wpatrywały się w moje. Przybliżył się do mnie i trącił swoim nosem o mój, na co zachichotałam.
-Jak się czujesz?- zapytał zachrypniętym głosem, który od razu ożywił moje ciało.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się.- A ty?
-Puki budzę się w takich okolicznościach, to dobrze.- zrobił ten swój zawadiacki uśmiech, na co dałam mu kuksańca w ramię.
-Niestety musimy podnosić tyłki...- spojrzałam na niego z grymasem.
-Chciałbym iść z Tobą..- uśmiechnął się niepewnie.
-Wiem Harry.- westchnęłam.- Ale, gdy pójdziesz ze mną, to będzie koniec. Obiecałam jej i muszę dotrzymać obietnicy.
-Rozumiem.- przysunął się do mnie i złożył pojedynczego całusa na moich wargach.- Ale w taki razie, zawiozę Cię, gdzie trzeba, a potem odbiorę, ok?- spojrzał na mnie z oczekującym uśmiechem.
-Niech będzie.- wyszczerzyłam się i rzuciłam w niego poduszką.- A teraz raz do łazienki!- zepchnęłam go z łóżka.
-Pod warunkiem, że pójdziesz ze mną...- wyszczerzył się złowrogo i pociągnął mnie za nadgarstki, aby poszła za nim. Moje ciało od razu mu uległo i z łatwością podążało za nim. Weszliśmy do łazienki. W sumie nie powinnam się już krępować. Przecież to nie pierwszy raz jak ja i Harry mamy brać wspólny prysznic. Harry bez żadnego wstydu zaczął się rozbierać.
-No co?- zapytał zdziwiony, jednocześnie zdejmując z siebie koszulkę. Moje oczy odruchowo spoczęły na jego torsie, przez co na jego twarzy wymalował się mały, cwaniacki uśmieszek.- Chyba się nie wstydzisz.- prychnął.
-Nie.. To znaczy, nie jestem tak odważna jak ty.- Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Trudno ja wchodzę pod prysznic.- powiedział i jego bokserki błyskawicznie przywitały podłogę. Odwróciłam wzrok w byle inną stronę niż w kierunku jego męskości. Usłyszałam tylko jego głośny śmiech i zniknął za zaparowaną szybą kabinową. 
Spojrzałam w lustro. Delikatnie przeczesałam swoje poczochrane włosy lewą dłonią. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam w stronę prysznica, a potem znów w lustro. Przejechałam prawą ręką po guziczkach od mojej koszulki, po czym zaczęłam je rozpinać. Następnie zdjęłam resztę piżamy. Poczułam jak ciarki opływają moje nagie ciało. Przybliżyłam się do prysznica i złapałam za małą, okrągłą, metalową klamkę i rozsunęłam obydwie powłoki prysznica, po czym weszła do środka. Gorąca para buchnęła w moją twarz. Harry stał tyłem, ale po chwili obydwoje patrzyliśmy w swoje oczy. Czyste krople wody, które skapywały z jego włosów robiły długie mokre ścieżki na jego twarzy. Odruchowo przysunęłam się do niego i oplotłam swoje ręce wokół jego szyi i zatopiłam swoje palce w jego bujnych, mokrych loczkach. Jego dłonie zaś powędrowały na moje biodra i mocno je ścisnęły. Pojedyncze jęknięcie wymknęłam mi się z ust. Schowałam swoją twarz w zagłębienie miedzy jego szyją, a ramieniem i zaciągnęłam się jego zapachem. Zaczęłam powoli całować jego szyję zmierzając ku linii szczeki, na której zostawiałam małe pocałunki, aż doszłam do ust. Delikatnie pocałowałam jego wydęte usta, które po chwili przycisnęły się mocniej do moich i utorowały sobie drogę do środka, aby zasmakować czegoś więcej. Jego język zataczał drobniutkie kółka wokół mojego. Gwałtownie pociągnęłam za pojedynczy lok na jego głowię, przez co Harry mruknął. Jego prawa dłoń zjechała nieco niżej i ścisnął mój pośladek. Jego ręka znów zaczęłam wędrować do góry, wzdłuż mojego kręgosłupa zostawiając po swoim dotyku gęsią skórkę. 


* * * 

Koło godziny trzynastej wraz z Harrym wsiedliśmy do samochodu. Nie wiem, czy trzynasta to dobra godzina na odwiedzimy, czy też nie. Szczerze, to chuj mnie to obchodziło. Ważne było dla mnie, abym w końcu zobaczyła moją przyjaciółkę. Lily.
Zatrzymaliśmy się przed domem Lil. Nic się tu nie zmieniło. Przynajmniej z zewnątrz. Spojrzała nerwowo na Harrego, a on uśmiechnął się jak najlepiej potrafił, co nie znaczy, że najlepiej do tej pory.
-Zaczekam na Ciebie.- przerwał w końcu niezręczną ciszę.
-Dziękuję.- cmoknęłam go szybko w policzek i w pośpiechu wysiadłam.
Z każdym krokiem, który zbliżał mnie do drzwi czułam jak nogi mi miękną. W sumie czego się obawiałam. Byłe czego? Mniejsza z tym. Przyłożyłam dłoń do ciemnej, drewnianej powłoki po czym ją cofnęłam. Wzięłam jeszcze raz głęboki wdech i ponowiłam swoją próbę, tym razem pukając. 
Wydawało mi się, że stoję pod tymi drzwiami z dziesięć minut, gdzie stałam zaledwie dziesięć sekund. Usłyszałam głośne szarpnięcie drzwi, po czym spojrzałam do góry i ujrzałam ojca Lily. Tak dawno go nie widziałam.
-Dzień dobry, Olivia.- uśmiechnął się wesoło.
-Dzień dobry, proszę pana.- uśmiechnęłam się niepewnie, ale wydawało mi się, że nic nie zauważył. Uff.
-Wejdź..- wskazał gestem ręki i uśmiechnął się.- Chodź za mną.- Kierował mnie w głąb domu. Patrząc na drogę zmierzaliśmy do salonu. Wystrój domu nie zmienił się ani trochę. Z resztą od kąt pamiętam w tym domu się nic nie zmienia. To jest jego urok.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to była ona. Nic się nie zmieniła. Może po za tym, że jej piękny uśmiech nie był już taki sam jak teraz, gdy się na przymus do mnie uśmiecha. Jednak to wciąż Lily. Poczułam jak łzy zaczynają wypełniać wolną przestrzeń w moich oczach i za wszelką cenę chcą się wydostać. Oczy Lil wyglądały tak samo i zapewne czuła to samo co ja. Radość.
-Boże, Lily!- rzuciłam się od razu w jej ramiona i mocno ją ścisnęłam. Odwzajemniła mój uścisk i mocno wtuliła się we mnie. W tym czasie ojciec Lily gdzieś zniknął.
-Lily, dlaczego uciekłaś!?- wiem, że to nie pora, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spytała. Lily tylko opadła na kanapę i utkwiła swój wzrok w podłodze. Zrobiłam to samo.
-Nie wiem, nie mam pojęcia. Instynkt człowieka.- powiedziała w końcu.
-Instynkt człowieka?- ciągnęłam jej wypowiedź.
-No wiesz... Gdy coś idzie nie po twojemu, odwracasz się i uciekasz jak najdalej od problemu.- tłumaczyła.
-To też chyba zależy od problemu.- dodałam.
-Co masz na myśli?- zapytała. Chyba sama nie wiedziałam, co przed chwilą powiedziałam.
-Nic..- wymamrotałam.- Po prostu nic nie rozumiem, Lil. Ani trochę. Gubię się w tych twoich sekretach, a w końcu jestem twoją przyjaciółką i jeżeli masz jakiś problem powinnam Ci pomóc.
-A jak mnie nie da się pomóc?- zapytała wpatrując się we mnie tymi swoimi świecącymi ślipiami.
-Zawsze jest jakieś rozwiązanie. Życie nie jest skomplikowane, to my je komplikujemy.- uśmiechnęłyśmy się w tym samym czasie.- Powiesz mi w końcu?
-Yhym.- westchnęła i zgarbiła się jeszcze bardziej.- To nie tak, że ja nie kocham Liam'a. Kocham go. Jest wspaniały i...- przerwała.
-I co, Lily?- ciągnęłam ją za język.
-I dlatego uciekłam.- wyjaśniła odwracając wzrok w inną stronę. Byle nie patrzeć mi w oczy.
-Nie rozumiem. Uciekłaś, bo go kochasz?- wykrzywiłam ze zdziwienia brwi w jakieś dziwne wzory.
-Uciekłam żeby nie psuć mu życia..- już chciałam coś powiedzieć, ale zaczęła kontynuować.- Liam ma marzenia. Chce być kimś. Wszystko co teraz ma to jest jego szansa. Jego cel w życiu. Nie mogłam mu tego zepsuć. Nawet jeżeli go kocham.
-Czym zepsuć?- dopytywałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi.- Lily, słyszysz mnie? Czym zepsuć?- zaczęłam mówić dobitnie. Chyba obawiałam się odpowiedzi. 
-Jestem chora.- powiedziała spuszczając głowę w dół.
Poczułam jak mocna fala gorąca uderza w moje ciało wywołując u mnie drgawki. Mój oddech się spowolnił i zrobił ciężki. Prawie ledwo łapałam oddech i z równą trudnością je wypuszczałam. Mój mózg się wyłączył. Nie wiem, czy się po prostu zmęczył, czy też nie chciał przyswoić sobie informacji otrzymanych przed chwilą. Spięłam mocno swoje mięśnie i próbowałam przywrócić swój umysł do normy.
-Jak to chora?- powiedziałam zachrypniętym głosem. 
-Mam białaczkę.- wyjaśniła bez najmniejszego problemu.
-Lily, ja..- chciałam coś z siebie wydusić. 
-Shhh...- uciszyła mnie po czym dodała.- Po prostu mnie przytul.

********************************
Hej! Wiem, nie było mnie mega, długo czasu, ale miałam trochę za dużo na głowie. Mam nadzieję, że dalej ktoś czyta tego bloga. Szczerze nie wiem ile go pociągnę. Nie wszystko wyszło po mojej myśli. Chciałam, aby ten blog był inny i żeby miał czytelników jednak nie wyszło. Mimo wszystko bardzo wam dziękuję, kochani i jesteście MEGA! Zostawicie coś po sobie i jeżeli podoba wam się ten blog dajcie znać mi i swoim znajomym. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 37

* * *

Zamarłam. Byłam pewna. Nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam już, że się nie odezwie. Nie przyjemne dreszcze obiegły moje ciało, kiedy poczułam dłoń Harrego na moim ramieniu. Bałam się.
-Wszystko.. w porządku?- zapytał zmartwiony.
-Em.. Tak, jasne. Wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się tak szczerze jak tylko mogłam.
-Już myślałem, że coś się stało. Wyglądałaś na przerażoną.- zaśmiał się, na co również zaczęłam się śmiać stresującym śmiechem. Brzmiał jak śmiech prosiaka. Poczułam wibracje w kieszeni. Wiedziałam co to oznacza.
-Idę do łazienki.- pocałowałam go szybko w policzek.- A ty pilnuj, żeby te zwierzęta nie zdewastowały domu.- uśmiechnęłam się i w pośpiechu zniknęłam za drzwiami.
Usiadłam na parapecie w łazience i szybko odebrałam telefon, który dzwonił już drugi raz.
-Halo?- odezwałam się nadzwyczaj chrapliwym głosem.
-Olivia?- usłyszałam znajomy mi głos. 
-Cześć, Lily.- wyszeptałam z obawą, że ktoś może mnie usłyszeć, chociaż wiedziała, że to nie możliwe.
-Co u ciebie słychać?- zapytała jak gdyby nigdy nic.
-Jakoś leci..- odpowiedziałam powolnie.- Ale chyba nie dzwonisz po to, by zapytać co u mnie, co nie?- zapytałam na co westchnęła.
-Masz rację.- chrząknęła.- Chciałam zapytać co u Liam'a..
-Źle. Bardzo źle. Źle zrobiłaś Lily.
-Nie miałam innego wyboru. Zrozum mnie, Livy.- tłumaczyła.
-Lily, mogłaś z nim chociaż porozmawiać. Nawet nie wiesz jaki on jest tym przejęty. Obwinia tylko i wyłącznie siebie.
-Przecież to nie jego wina! To ja spieprzyłam sprawę.- powiedziała szybko, ledwo łapiąc oddech.
-Ja też spieprzyłam sprawę.- bąknęłam.
-Jak to?- zdziwiła się.
-Nawet nie wiesz jaką odpowiedzialność na mnie zrzuciłaś. Okłamuję Harrego. Okłamuję Liam'a. A wszystko przez to, że TY-podkreśliłam ostatnie słowo.- nie umiałaś stawić czoła własnym problemom. Zdradziłaś go i tylko ja o tym wiem.- warknęłam ze złością.
-Nie zdradziłam go..
-Że co!?- ja chyba śnie.
-Nie zdradziłam Liam'a!
-Czekaj, czekaj.- zaczęłam się nerwowo śmiać po raz drugi dzisiaj. Tym razem bardziej kpiąco niż jak świniak.- Gdy rozmawiałyśmy w samolocie mówiłaś mi, że zdradziłaś Liam'a i że go nie kochasz, a teraz co?!- krzyknęłam zbyt głośno. Obawiałam się, że ktoś mógł to usłyszeć.
-Wiem, co mówiłam, Olivia! Kłamałam. Kocham Liam'a i nie zdradziłam go.- tłumaczyła.
-Lily, czy Ty kurwa siebie słyszysz? Co to za pieprzona gra!- krzyczałam szeptem.
-Nie rozumiesz. To nie żadna gra. Po prostu się bałam.
-Czego się bałaś?- zapytałam już nieco spokojniej.
-Reakcji twojej, Liam'a. Reakcji moich rodziców i całej reszty. Zrozum.- tłumaczyłam co chwila pociągając nosem.
-Reakcji? Reakcji na co?- dopytywałam. Naprawdę już nic nie rozumiem.
-Chcę się z Tobą spotkać. To nie rozmowa na telefon.- nie odpowiedziała na moje pytanie.
-Huu..- wypuściłam głośno powietrze, które przez dłuższy czas ugrzęzło w moim drżącym gardle.- Kiedy, gdzie?
-Po jutrze będę w moim domu. Przyjdź, proszę.- mówiła błagalnym tonem.
-Dobrze, przyjdę.- westchnęłam.
-Ale proszę Cię, Olivia.- powiedziała poważnym tonem.- Bądź sama. Jeżeli przyprowadzisz Liam'a, czy kogokolwiek obiecuję, że zniknę i nic się nie dowiesz, rozumiesz?
-Tak, rozumiem. Nie obawiaj się. Do zobaczenia.- rzuciłam i rozłączyłam się.
No i co teraz? Tego jest już zbyt dużo. Zbyt dużo na mnie spoczywa. Wplątałam się w to gówno kłamstw i siedzę w tym po uszy. Powinnam powiedzieć o wszystkim Liam'owi i przede wszystkim Harremu. Obiecałam mu wtedy, że nigdy go nie okłamię, a robię to. Liam'owi też obiecałam, że jak tylko coś będę wiedzieć to dam znać. 
Spojrzałam na odbicie w lustrze. Byłam blada. Blada ze strachu. Wręcz blada i jednocześnie zielona. Ochlapałam twarz wodą i spięłam włosy. Teraz mogę tylko mieć nadzieję, że nikt po mnie nic nie zobaczy. 
Zeszłam na dół. Wszyscy się świetnie bawili. Próbowałam się również rozluźnić, ale nie mogłam. Czułam się źle. Chciałam tylko pójść spać.
-Harry..- złapałam go za nadgarstek i przyciągnęłam do siebie. Można było wyczuć w jego równomiernym oddechu mocny zapach alkoholu, który dzisiaj spożył.- Jestem zmęczona. Idę spać. Baw się dobrze.- ucałowałam go w policzek i się odwróciłam.
-Czekaj..- złapał mój nadgarstek i odkręcił mnie, tak aby stała przodem do niego.- Idę z tobą.- uśmiechnął się i obydwoje ruszyliśmy na górę. 
Tuż przed drzwiami do mojego pokoju, poczułam duże dłonie Harrego na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i zsunął swoje ręce na moją pupę.
-Widzę, że coś jest nie tak..- spojrzał mi w oczy.
-Wejdźmy do środka..- złapałam go za nadgarstek i wciągnęłam do pokoju.
Usiadłam na moim łóżku i spuściłam wzrok na podłogę. Harry usiadł obok mnie i owinął swoje ramię wokół mojej tali.
-Powiedź mi, co jest nie tak. Coś zrobiłem?- zapytał zasmucony.
-Nie..- pokręciłam przecząco głową.- Po prostu..- pojedyncza łza wypłynęła z mojego lewego oka.
Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Czułam, że muszę mu powiedzieć.
-Boję się, że mnie znienawidzisz..- wyszeptałam prawie niesłyszalnie, jednak on usłyszał.
-Ciebie? Olivia, spójrz na mnie..- przekręcił mój podbródek tak, abym patrzyła mu w oczy.- Nie mógłbym Ciebie nienawidzić. Kocham Cię.- pocałował mnie w usta. Tak delikatnie, tak subtelnie.
-Harry... Ja..- wielka gula stała w moim gardle. Jego wzrok był spokojny, a dłoń głaskała moje udo od dołu do góry.- Wiem dlaczego Lily zostawiła Liam'a.- wyszeptałam prawie się dławiąc. 
-Powiesz mi dlaczego?- zapytał zupełnie spokojnie. Spodziewałam się jakieś złości, zawiedzenia, może rozczarowania? Sama nie wiem. Po prostu on jest... cudowny.
-[...] Obiecałam jej, że nikomu z was nie powiem. Wiedziałam to już tak dawno, nim zniknęła i powinnam powiedzieć o tym Tobie. Tak strasznie mi głupio, wiem, że się zawiodłeś i cię okłamywałam udając, że nic nie wiem, ale naprawdę nie wiedziałam co robić i jeszcze jak do mnie dzisiaj zadzwoniła i umówiła się ze mną na spotkanie. Popłakałam się. Tak bardzo cię przepraszam Harry i ja..- mówiłam ledwo co łapiąc oddech.
-Shh..- przerwał mi kładąc wskazujący palec na moich drżących wargach.- Rozumiem. Nie jestem zły, ani zawiedziony. Jestem z Ciebie dumny, kochanie.- spojrzał na mnie i się uśmiechnął.- To twoja przyjaciółka i miałaś wobec niej pewne zobowiązania. Jestem dumny, że mimo wszystko mi powiedziałaś co wiesz. Że mi zaufałaś.- nie wytrzymałam. zaczęłam płakać i rzuciłam się w ramiona Harrego. Wtuliłam się mocno w zagłębienie miedzy jego szyją i ramieniem. Jego duża doń mocno obejmowała mnie w pasie, a druga gładziła moje plecy od dołu ku górze dając uspokojenie.- Nie płacz.- wyszeptał w moją ucho i ucałował mnie w czoło. Otarł łzę spływającą po moim policzku i się uśmiechnął.- Nawet jak płaczesz jesteś piękna.- ujął moją twarz w swoje dłonie i przyciągnął ją do swoich ust. Jego pocałunki sprawiały, że czułam się lepiej. Jego ciepłe ciało dawało mi ochronę. Jest moją własną, ludzką tarczą dzięki której mogę czuć się w pełni bezpiecznie. 

***************************
Hej!
Wiem, że ostatnio rzadko coś dodaję, więc postanowiłam dzisiaj zarwać trochę noc i dodać coś od Siebie. Po raz pierwszy podoba mi się to co napisałam. Nie wiem jak wam, ale mi się podoba. Mam nadzieję, że zostawicie małą opinie w komentarzu. Mam jeszcze prośbę. Jeżeli mój blog się wam podoba i macie znajomych, którym mógłby przypaść do gustu to zapraszajcie ich do czytania. Nie żeby wywierała to na was. Po prostu jak chcecie :) Dziękuję, że nadal jesteście. Mimo, że jest was mało. Kocham was <3
Paulina.xx
P.S mam nadzieję, że nie ma błędów :*

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 36

28.03.2013 rok.

Dzisiaj przyjeżdżają Louis i Niall. Tak bardzo się cieszę, że w końcu ich zobaczę. Dla Niall postanowiłam specjalnie zrobić spaghetti. Na pewno się ucieszy. 
Przebrałam się szybko i umalowałam [LINK]. Dzisiaj Matt wraz z młodą pojechali do ojca i zamierzają zostać w Luton na trzy dni. Czyli na weekend. Ojciec na pewno bardzo się ucieszy.
O 11 wraz z Harrym pojechaliśmy na małe zakupy. Lodówka była prawie pusta,a ponieważ będziemy musieli ugościć Niall'a, który ma co najmniej cztery żołądki to musimy nagromadzić trochę prowiantu. Po dwudziestu minutach chodzenia po supermarkecie nasz wózek był pełny. Połowa z tego to były produkty nie zbędne, a druga połowa to słodycze i alkohol.
-Widzę, że macie ciekawe plany na spędzenie dzisiejszego wieczoru.- zaśmiałam się w stronę Harrego i wskazałam na alkohol.
-Raczej MAMY.- przeliterował ostatnie słowo, na co przewróciłam oczami.
Gdy wróciliśmy do domu ja zajęłam się przygotowywanie obiadu, a Hazz w tym czasie poszedł na dłuższy spacer z Lucky'm. Musiałam się uwijać, bo o 14 mogliśmy spodziewać się już chłopaków. Zayn i Ash mają jechać po nich na lotnisko.
Gdy w moich drzwiach ujrzałam twarze, za którymi tak bardzo tęskniłam rzuciłam wszystko i podbiegłam w ich stronę. Przycisnęłam ich obu do siebie i zaczęłam się w nich wtulać.
-Olivia...- wyjęczał Louis.- Dusisz..- raptownie oderwałam się od nich, na co wszyscy prychnęli śmiechem.
-Nic się nie zmieniliście.- zaśmiałam się.- Nadal jesteście przystojniakami z dziecinną iskierką w oczach.
-To komplement, czy krytyka?- zapytał roześmiany Niall.
-Komplement.
-W taki razie serdecznie dziękuję.- wyszczerzyłam zęby.- Chodźmy jeść!
-A już myślałem, że zapomnieliście o jedzonku.- Pogładził się po brzuchu Niall i ruszył w stronę jadalni. Wywróciłam oczami.
Wszyscy zasiedliśmy do stołu. Przez to, że chłopacy nie widzieli się przez jakiś czas trochę im odbijało. W sumie to nie trochę. Harry po paru piwkach i głębszych kieliszkach wódki ledwo się trzymał na nogach. Mimo wszystko brawa dla niego, że w ogóle się jeszcze trzymał. Liam przez cały czas siedział gdzieś. A to gdzieś było... gdzieś? Postanowiłam ruszyć swoje dupsko i poszukać przyjaciela. 

* * *

Szukałam go już z dobre dwadzieścia minut. Byłam pewna, że w domu go nie ma. Otworzyłam drzwi, które prowadziły na ogród. Z daleka można było usłyszeć ciche brzdękanie strun gitary. Zimna trawa delikatnie łaskotała moje zziębnięte stopy, kiedy zbliżałam się w stronę z której dochodził cichy dźwięk. Spojrzałam w prawo i ujrzałam jego. Siedział, a raczej leżał na hamaku z gitarą i wybrzdąkiwał smutny rytm swoimi smukłymi palcami. Zauważył mnie i od razu przestał. Jego ciemne oczy, które się we mnie wpatrywały sprawiały mi ból. Czułam jego cierpienie. Czułam jego smutek.
-Cześć..- wymamrotałam po dłuższym czasie gapienia się.- Mogę się przysiąść?- zapytałam, na co przytaknął i odłożył gitarę na trawę.
Położyłam się obok niego. Czułam jego stabilny oddech. Jego wzrok skupiony był na czarnym suficie z milionem święcących punkcików, zwanych gwiazdami. Ich blask odbijał się w jego oczach. Był spokojny i skupiony na swoich myślach.
-Uważasz, że gwiazdy są magiczne?- zapytał nagle. Jego wzrok nadal uparcie skupiony był ku górze.
-Uważam, że są.
-Wierzysz w to, że gdy wypowiesz życzenie podczas spadania jednej z gwiazd ono się spełni?- zapytał ponownie.
-To zależy, czy będzie się w to wierzyło, czy też nie. Szczerze, nigdy tego nie próbowałam.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Gdy byłem mały zawsze wierzyłem, że gwiazdy są magiczne. Wierzyłem, że każdy malutki, świecący punkt na niebie to dusza naszych zmarłych przodków. - spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
-Kiedyś rozmawiałam z gwiazdami..
-Rozmawiałaś?- jego wzrok przeniósł się na mnie, a ja nadal wpatrywałam się w te małe świecące lampeczki.
-Poprzez gwiazdy rozmawiałam z moją mamą. Myślałam, że wtedy mnie usłyszy i odpowie mi jakoś.- westchnęłam.- Nigdy nie odpowiedziała, ale nadal wierzę, że mnie słyszała. Nie raz ją o coś prosiłam i niektóre z mych próśb się spełniały.- powiedziałam i potarłam zziębnięte ramiona.
-Naprawdę wierzysz, że w taki sposób można się skontaktować z kimś zmarłym?- zapytał po czym zdjął z siebie kurtkę i mnie nią przykrył. Uśmiechnęłam się.
-W coś trzeba wierzyć, Li.- uśmiechnęłam się.- Nie zawsze trzeba się zastanawiać, czy coś jest prawdą bądź nie. Czasem lepiej nie wiedzieć.
-Może masz rację..- westchnął i skrzyżował ręce za głową.
-Co masz na myśli?- zapytałam i podparłam głowę na dłoni.
-Może czasem lepiej nie wiedzieć..- wytłumaczył.
-Nie wiedzieć czego?- zapytałam, po czym dodałam.- Mówisz o Lily?
-Może powinienem pójść dalej? Zapomnieć o przeszłości. Zapomnieć o tym co było i ruszyć się z miejsca, a nie stać w tym samym punkcie i użalać się nad sobą. Może powinienem zacząć wszystko od początku. Z czystą kartą. Bez Lily..
-Li..- w moich oczach stanęły łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale nie umiałam i jedna z nich bezwładnie spłynęła po moim czerwonych od zimna policzkach.
-Tylko, że ja nie umiem, Livy..- wydusił z siebie po czym się mocno we mnie wtulił.
-Będzie dobrze, Li. Będzie dobrze. Obiecuję..- głaskałam go delikatnie po głowie.- Zobaczysz..
-Nic nie będzie dobrze.- wymamrotał i ścisnął mnie mocniej.
-Olivia! Telefon Ci brzęczy!- usłyszałam wołającą mnie Ash.
-Zaraz przyjdę..- wyszeptałam do Liam'a.
-Idź się baw.- uśmiechnął się.- Ja idę spać.
-Nie..
-Shh..- uciszył mnie.- Jesteś kochana i bardzo Ci dziękuję.- pocałował mnie w policzek.
-Za co dziękujesz?- dopytywałam.
-Za to, ze jesteś i mogę na Ciebie liczyć.- uśmiechnął się nieco weselej.- Idź już.- wskazał zachęcająco w stronę drzwi.
Gdy wbiegłam do domu pierwsze co podbiegłam do Ash, a ona podała mi mój telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na ekran. Nieodebrane 4 połączenia i jedna nowa wiadomość.

Od: Numer prywatny.
Odbierz Theresa.

Poczułam jak wielka gula staje w moim gardle, a ciało przechodzą dreszcze. Niemiłe dreszcze. Tylko dwie osoby spoza rodziny znają moje paskudne imię. Pierwszą osobą jest Harry, ale to nie on. Drugą jest Lily.

*********************************************************
Rozdział 36 taradamadamdamtamrampampam. Czytacie w ogóle jeszcze to opowiadanie? :(
p.s przepraszam za błędy. Wiem, jak czasem głupi błąd potrafi zepsuć czytanie.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 35

24.03.2013 rok.
Luton.
Godzina 9.54


Ciężko było mi przekonać Matt'a, aby pojechał wraz ze mną, Vicki i Harrym do Luton. Ojciec przechodzi właśnie pierwszą chemioterapie. Lekarze mówią, że jak na razie wszystko idzie pomyślnie. 
Weszliśmy na salę, na której leżał nasz ojciec. Jego twarz nie ukazywała człowieka chorego, bądź obolałego. Wyglądał normalnie. Tylko jego oczy świeciły innym blaskiem niż zawsze. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, kiedy Vicki wtuliła się mocno w ojca i zaczęła płakać. Tak bardzo było mi jej żal. Nawet Matt, który stał twardo na swoim miejscu po dłuższym czasie zmiękł i również przytulił się do ojca. Spojrzałam na Harrego, który przyglądał się całe sytuacji. Widziałam jego oczy pełne współczucia. Przybliżyłam się do niego i mocno wtuliłam się w jego ramię. 
-Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziliście.- zaczął mówić ojciec.- Szczególnie ty Matt.- spojrzał na mojego brata.- Byłem pewny, że nie przyjedziesz.
Cieszyłam się bardzo z widoku całej mojej rodziny. Znowu razem. Wszystko tak jak dawniej, gdy moja mama jeszcze żyła. Tak właśnie wyglądało nasze życie. Rodzina była dla nas najważniejsza. Potem wszystko się zepsuło. A teraz? Teraz jest jak dawniej... 
Koło godziny 12 Matt musiał się zbierać. Miał dzisiaj pracę i musiał zdążyć wrócić do Londynu na 14. 
-Odwiedzisz mnie jeszcze?- ojciec skierował swoje pytanie w stronę Matt'a.
-Tak, obiecuję.- uśmiechnął się.- Uciekam, bo nie zdążę na pociąg.- przytulił się do ojca i wyszedł.
Wraz z Harrym postanowiliśmy zostawić Vicki i mojego tatę na trochę samych. Chciałam, aby młoda nacieszyła się ojcem trochę same, bez zbędnych gapiów.
Wyszliśmy na szpitalny korytarz i kupiliśmy sobie po kubeczku herbaty z automatów. Usiedliśmy na wygodnych krzesłach i przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Nagle poczułam na swojej dłoni, dużą dłoń Harrego.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciężko na to patrzeć.- zaczął mówić.- Ciężko mi patrzeć jak cierpicie. Jak ty cierpisz.
-Harry..- próbowałam coś powiedzieć, ale wielka gula w moim gardle nie pozwalała mi wydusić z siebie ani jednego słowa. Spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam w nich żar. Zieleń, która wyraża pełną troskę.- Przytul mnie.
Tego potrzebowałam. Potrzebowałam przez chwilę poczuć się bezpiecznie. Zaciągnęłam się jego zapachem po czum wtuliłam głowę w zagłębienie pomiędzy szyją, a ramieniem. Jego lewa dłoń delikatnie gładziła moje włosy, a prawa jeździła z góry na dół po moich plecach. Delikatnie odchyliłam się od niego i spojrzałam w jego piękne, zielone oczy.
-Dziękuję.- pocałowałam go delikatnie w usta. 


* * * 

Dopiero o godzinie 16 wróciliśmy do Londynu. Vicki chciała dzisiaj strasznie nocować u dziadków. W sumie to może lepiej. Ja nie umiem jej wytłumaczyć tego wszystkiego. Nie umiem jej powiedzieć, że za jakiś czas jej taty już nie będzie. 
Gdy weszliśmy do domu pierwszą rzeczą jaką zrobiłam był prysznic. Ciepły, relaksujący prysznic, który przywrócił mi równowagę emocjonalną. Gdy już się trochę odprężyłam zakręciłam wodę i wyszłam z pod ciepłego, parującego prysznica. Owinęłam się w ciepły puchowy ręcznik i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku i chwyciłam mój telefon do ręki. Zobaczyłam, że mam jedną wiadomość.
"- Będziemy o 19 na lotnisku w Londynie. Dacie radę odebrać mnie Zayn'a i Liam'a? Ashley.x"
Nic nie mówili, że wracają. Od razu zbiegłam na dół, aby porozmawiać z Harrym. Siedział w salonie i robił coś przy moim laptopie. Twitter i te sprawy..
-Harry..- usiadłam obok niego.- Będziemy mieć gości.
-Hm?- spojrzał na mnie pytająco.
-Ash, Zayn i Liam będą dzisiaj w Londynie o 19. Musimy ich odebrać.
-Ciekawe, czy coś wiadomo coś nowego i Lily...- zamyślił się Harry.
-Ja wierzę, że Lily wróci. Znam ją.- zapewniałam. Tylko, czy ja naprawdę ją tak dobrze znam? Czasem ludziom wydaje się, że wiedzą wszystko o bliskiej osobie, a potem okazuje się inaczej.
Wyjęłam pierwsze ciuchy jakie wpadły mi w ręce i szybko się w nie przebrałam. Zrobiłam lekki makijaż i delikatnie pofalowałam włosy [LINK]. W tym czasie Harry brał prysznic , a potem postanowił zrobić coś do jedzenia, bo zapewne nasi przyjaciele będę zmęczeni po podróży. 

* * *

Godzina 18.54
Lotnisko- Londyn.

Z niecierpliwością czekaliśmy, aż w końcu ujrzymy naszych przyjaciół. Widziałam po minie Harrego, że konkretnie nad czymś rozmyśla. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, aż w końcu nasze spojrzenia się spotkały.
-Mam coś na twarzy?- zapytał, jednocześnie przejeżdżając dłonią w okolicach ust.
-Nie.- zachichotałam z jego poczynań.- Po prostu zastanawiam się nad czym tak myślisz.- spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
Harry nie zdążył nic powiedzieć, gdyż nasza uwaga skupiła się na trójce ludzi, którzy z dużym uśmiechem na twarzy zbliżali się w naszą stronę. Z daleka uśmiechnęłam się do Ash, po czym przeniosłam swój wzrok na rozweselonego Zayn'a. Momentalnie poczułam smutek, gdy ujrzałam Liam'a. To nie był ten sam człowiek. Nie ten Liam, którego znałam. Radosny i kochany. Ten Liam był smutnym wrakiem człowieka. Przynajmniej na takiego wyglądał. Przywitałam się z Ash i Zayn'em, a następnie podeszłam do Liam'a. Niezbyt wiedziałam co powinnam teraz powiedzieć i jak się z nim przywitać. Spojrzałam w jego ciemnobrązowe oczy:
-Hej Li.- podeszłam do niego bliżej i uściskałam go mocno. Czułam jak kurczowo wtula się w moje ramie.
-Hej.- odepchnął mnie lekko od siebie, po czym spojrzał mi w oczy i delikatnie się uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że jesteście głodni.- uśmiechnęłam się do wszystkich i poklepałam Liam'a po ramieniu na znak, aby za mną szedł.

* * * 

Gdy dojechaliśmy do domu nasi przyjaciele udali się do swoich pokoi gościnnych, aby się trochę odświeżyć. W tym czasie ja i Hazz nakryliśmy do stołu. Kurczak z Frytkami bardzo dobrze się dzisiaj spisał. Po minię Zayn'a mogę rozpoznać, że mu spakowało. Niestety zmartwiłam się Liam'em, bo na jego talerzu ledwo co ubyło. Gdy zjedliśmy postanowiliśmy trochę porozmawiać. Muszę przyznać, że bardzo mi brakowało ich towarzystwa. Nawet nie wiem co będzie, gdy Lou i Niall przyjadą. Chyba uściskam ich na śmierć.
-Jestem trochę zmęczony.- nagle przemówił Li.- Pójdę do pokoju się zdrzemnąć.- uśmiechnął się lekko.
-W porządku.- uśmiechnęłam się do niego jak najładniej potrafiłam.
-Ostatnio często tak ma.- powiedział Zayn, gdy tylko Li opuścił salon.
-Martwię się o niego.- powiedziałam ze spuszczoną głową.
-Lily się do Ciebie nie odzywała?- zapytała z ciekawością Ash.
-Nie.- pokręciłam przecząco głową.- Ale mam nadzieję, że się odezwie. Na pewno się odezwie. Musi. To nie w jej stylu.
-Musiała mieć powód..- rzucił Harry.
-Powód?- ciągnęła Ash.
-Tak i to konkretny. Przecież Lily nie wygląda na osóbkę bez uczuć. Prędzej, czy później się odezwie. Wierzę w to.- powiedział Harry.
-Obyś się nie myli. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak długo Li będzie załamany. Serce pęka patrząc na niego..- Dodała Ash.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, po czym wszyscy poszliśmy do swoich pokoi. Gdy weszłam do mojego pokoju od razu opadłam bezwładnie na łóżko. Po chwili poczułam miękkie loczki łaskoczące mój policzek. Zieleń, która tkwiła w jego oczach po raz kolejny sprawiła, że poczułam małe stadko motylków w moim brzuchu. Tak właśnie działał na mnie Harry Styles. Przy nim zapominałam o całym świecie. Pochylił się nade mną i delikatnie ucałował czubek mojego nosa, na co zareagowałam cichym chichotem. Niestety nawet wspaniałe pocałunki Harrego Styles'a nie sprawiły, aby zapomniała o Liam'ie. Nadal miałam jego smutne oczy w mojej głowie. Harry położył się z prawej strony mojego boku i delikatnie całował moje ramię.
-Nad czym myślisz?- wymruczał w moją ciepłą skórę.
-Myślę o Liam'ie.- powiedziałam bez namysłu.
-Też się o niego martwię.- delikatnie trącił mnie głową i splótł nasze dłonie.- Obiecaj mi, że gdy Lily się odezwie od razu mi powiesz, dobrze?- uniósł się lekko nade mną i spojrzał mi w oczy.
-Pewnie.- uśmiechnęłam się tak prawdziwie jak tylko umiałam.
Pocałowałam go, po czym poszłam pod prysznic. Początkowo plan był taki, że miałam iść sama, jednak to spojrzenia Harrego. No nie mogłam ze sobą walczyć. Spojrzałam na niego zachęcająco po czym zostawiłam uchylone drzwi od łazienki. Oczywiście, gdy zobaczyłam w lustrze stojącego za mną Harrego nie zdziwiłam się. Byłam pewna, że nie odmówi mojemu zaproszeniu. Odwróciłam się do niego tak, że stałam z nim twarzą w twarz. Nie czekał. Od razu przysunął się do mnie mocno wpijając swoje rozgrzane, pełne wargi w moje. Odruchowo oplotłam swoje dłonie wokół jego szyji i zaczęłam bawić się jego poszczególnymi kasztanowymi loczkami. Co jakiś czas całował moją szyję przygryzając wrażliwą skórę. Jego ręce powędrowały w dół i chwyciły delikatną tkaninę mojej bluzki unosząc ją do góry. Nie byłam dłużna. Jego podkoszulek również po chwili znalazł się na zimnej terakocie. Gdy doczłapaliśmy się pod prysznic pocałunki Harrego stawały się głębsze i dokładniejsze. Jego prawa dłoń, która dotychczas spoczywała na mojej łopatce powędrowała do kurka z wodą po czym go przekręciła. Ciepłe krople wody powoli zaczynały moczyć nasze zgrzane ciała. Nawet nie wiem kiedy obydwoje staliśmy nago. Pocałunki, które składał Harry odkrywały moje czułe punkty, których wcześniej ja sama nie znałam. Każdy centymetr moje ciała domagał się więcej dotyku. Więcej jego uwagi. Jego wargi mocno wpiły się w moją szyję. Poczułam miły ból. Wiedziałam co po tym zostanie, ale nie protestowałam. Podobało mi się to. Gdy skończył spojrzał na mnie i powiedział:
-Teraz wszyscy będą wiedzieli, że jesteś moją.- zaśmiał się.
-W taki razie ty też musisz coś mieć.- bez pytania wpiłam się w jego szyję. Duże dłonie Harrego mocno przyciągnęły mnie do siebie i owinęły się wokół mojej tali. Gdy uznałam, że już wystarczy oderwałam się od niego i spojrzałam na swoje dzieło. 
-Myślałem, że wygryziesz mi pół szyi- zarechotał.
-Przynajmniej mam pewność, że będzie widoczna.- pacnęłam go w mokry mostek.
Po naszej "zabawie" pod prysznicem przebrałam się w cudowną piżamkę, którą kupiłam specjalnie, aby zobaczyć minę Harolda [LINK].
-Ten Harry to ma przerąbane.- zaśmiał się.
-Zazdrościsz mu?
-Skądże znowu.- uśmiechnął się głupkowato, po czym ucałował moje usta.- Do twarzy Ci z koszulką z moim imieniem. Możesz ją nosić ciągle, albo możesz ją zdjąć.- ostatnie słowa wymruczał mi do ucha.
-Gamoń.- dałam mu kuksańca w ramie.
-Kocham Cię.- wyszeptał mi na ucho, co spowodowało u mnie gęsią skórkę.- Jak szalony!.- wymruczał tą swoją chrypką.

* * * 

Obudziłam się późną nocą. Nie mogłam już zasnąć. Leniwie uniosłam swoje powieki po czym zwlekłam zaspane kości na podłogę. Pomyślałam, że jak napiję się mleka, to może potem lepiej mi się zaśnie. Chociaż nie wiem, czy mleko jest lekarstwem na bezsenność. Chyba nie.
Ociężale pomaszerowałam w dół schodów i skierowałam się do kuchni. Nieco się zdziwiłam, gdy ujrzałam światło. Bezdźwięcznie weszłam do pomieszczeni i zobaczyłam Liam'a siedzące przy blacie, który pił kawę.
-Czy to nie za późna pora na kawę?- powiedziała lekko strasząc chłopaka.- Powinieneś już spać.
-Ty też.- uśmiechnął się.
Podeszłam do lodówki i nalałam sobie zimnego mleka do wysokiej, kryształowej szklanki. Usiadłam na krześle obok Li i podparłam brodę prawą dłonią, po czym złapałam duży łyk zimnej, białej cieczy.
-Dlaczego nie śpisz?- spytałam niepewnie.
-Za dużo w głowie.- uśmiechnął się ociężale.- Pęka mi głowa od myślenia.
-Myślisz O Lil?- zapytałam wyczekując długą chwilę na odpowiedź.
-Tak.- przyznał prawie niesłyszalnie.- Nic nie rozumiem, Livy. Co ze mną jest nie tak?- spojrzał na mnie smutnym, pytającym wzrokiem.- Dlaczego ona mnie od tak zostawiła? Byłem za mało czuły? Może coś powiedziałem? Zrobiłem?..
-Nie gadaj głupot Li.- położyłam swoją zimną dłoń na jego ramieniu.- Jesteś świetny i niczego Ci nie brakuję.
-Jednak czegoś musi mi brakować, skoro mnie zostawiła.- wymamrotał, po czym spojrzał mi głęboko w oczy.- Mówiła Ci coś? Skarżyła się, narzekała?
-Nie.- pokręciłam głową.- Wręcz przeciwnie. Zawsze wyrażała się o Tobie z wielkim podziwem i miłością.- uśmiechnęłam się.
-Przytulisz mnie?- zapytał.
-Pewnie Li!- wtuliłam się mocno w jego szyję zaciągając się jego wyjątkowym zapachem.- Wszystko się ułoży. Wierzę w to.- ucałowałam jego policzek.
-Trzymam cię za słowo.

********************************
Jest rozdział 35! Mam nadzieję, że się spodoba. Miałam go dodać w piątek, ale spięłam pośladki i jest już dzisiaj. Może to dlatego, że mam urodziny i postanowiłam, że dodam go wcześniej niż planowałam :) Jak wam się podoba?
Pozdrawiam! ;*
Paulina.xx

P.S za błędy proszę o wybaczenie xd