czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 36

28.03.2013 rok.

Dzisiaj przyjeżdżają Louis i Niall. Tak bardzo się cieszę, że w końcu ich zobaczę. Dla Niall postanowiłam specjalnie zrobić spaghetti. Na pewno się ucieszy. 
Przebrałam się szybko i umalowałam [LINK]. Dzisiaj Matt wraz z młodą pojechali do ojca i zamierzają zostać w Luton na trzy dni. Czyli na weekend. Ojciec na pewno bardzo się ucieszy.
O 11 wraz z Harrym pojechaliśmy na małe zakupy. Lodówka była prawie pusta,a ponieważ będziemy musieli ugościć Niall'a, który ma co najmniej cztery żołądki to musimy nagromadzić trochę prowiantu. Po dwudziestu minutach chodzenia po supermarkecie nasz wózek był pełny. Połowa z tego to były produkty nie zbędne, a druga połowa to słodycze i alkohol.
-Widzę, że macie ciekawe plany na spędzenie dzisiejszego wieczoru.- zaśmiałam się w stronę Harrego i wskazałam na alkohol.
-Raczej MAMY.- przeliterował ostatnie słowo, na co przewróciłam oczami.
Gdy wróciliśmy do domu ja zajęłam się przygotowywanie obiadu, a Hazz w tym czasie poszedł na dłuższy spacer z Lucky'm. Musiałam się uwijać, bo o 14 mogliśmy spodziewać się już chłopaków. Zayn i Ash mają jechać po nich na lotnisko.
Gdy w moich drzwiach ujrzałam twarze, za którymi tak bardzo tęskniłam rzuciłam wszystko i podbiegłam w ich stronę. Przycisnęłam ich obu do siebie i zaczęłam się w nich wtulać.
-Olivia...- wyjęczał Louis.- Dusisz..- raptownie oderwałam się od nich, na co wszyscy prychnęli śmiechem.
-Nic się nie zmieniliście.- zaśmiałam się.- Nadal jesteście przystojniakami z dziecinną iskierką w oczach.
-To komplement, czy krytyka?- zapytał roześmiany Niall.
-Komplement.
-W taki razie serdecznie dziękuję.- wyszczerzyłam zęby.- Chodźmy jeść!
-A już myślałem, że zapomnieliście o jedzonku.- Pogładził się po brzuchu Niall i ruszył w stronę jadalni. Wywróciłam oczami.
Wszyscy zasiedliśmy do stołu. Przez to, że chłopacy nie widzieli się przez jakiś czas trochę im odbijało. W sumie to nie trochę. Harry po paru piwkach i głębszych kieliszkach wódki ledwo się trzymał na nogach. Mimo wszystko brawa dla niego, że w ogóle się jeszcze trzymał. Liam przez cały czas siedział gdzieś. A to gdzieś było... gdzieś? Postanowiłam ruszyć swoje dupsko i poszukać przyjaciela. 

* * *

Szukałam go już z dobre dwadzieścia minut. Byłam pewna, że w domu go nie ma. Otworzyłam drzwi, które prowadziły na ogród. Z daleka można było usłyszeć ciche brzdękanie strun gitary. Zimna trawa delikatnie łaskotała moje zziębnięte stopy, kiedy zbliżałam się w stronę z której dochodził cichy dźwięk. Spojrzałam w prawo i ujrzałam jego. Siedział, a raczej leżał na hamaku z gitarą i wybrzdąkiwał smutny rytm swoimi smukłymi palcami. Zauważył mnie i od razu przestał. Jego ciemne oczy, które się we mnie wpatrywały sprawiały mi ból. Czułam jego cierpienie. Czułam jego smutek.
-Cześć..- wymamrotałam po dłuższym czasie gapienia się.- Mogę się przysiąść?- zapytałam, na co przytaknął i odłożył gitarę na trawę.
Położyłam się obok niego. Czułam jego stabilny oddech. Jego wzrok skupiony był na czarnym suficie z milionem święcących punkcików, zwanych gwiazdami. Ich blask odbijał się w jego oczach. Był spokojny i skupiony na swoich myślach.
-Uważasz, że gwiazdy są magiczne?- zapytał nagle. Jego wzrok nadal uparcie skupiony był ku górze.
-Uważam, że są.
-Wierzysz w to, że gdy wypowiesz życzenie podczas spadania jednej z gwiazd ono się spełni?- zapytał ponownie.
-To zależy, czy będzie się w to wierzyło, czy też nie. Szczerze, nigdy tego nie próbowałam.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Gdy byłem mały zawsze wierzyłem, że gwiazdy są magiczne. Wierzyłem, że każdy malutki, świecący punkt na niebie to dusza naszych zmarłych przodków. - spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
-Kiedyś rozmawiałam z gwiazdami..
-Rozmawiałaś?- jego wzrok przeniósł się na mnie, a ja nadal wpatrywałam się w te małe świecące lampeczki.
-Poprzez gwiazdy rozmawiałam z moją mamą. Myślałam, że wtedy mnie usłyszy i odpowie mi jakoś.- westchnęłam.- Nigdy nie odpowiedziała, ale nadal wierzę, że mnie słyszała. Nie raz ją o coś prosiłam i niektóre z mych próśb się spełniały.- powiedziałam i potarłam zziębnięte ramiona.
-Naprawdę wierzysz, że w taki sposób można się skontaktować z kimś zmarłym?- zapytał po czym zdjął z siebie kurtkę i mnie nią przykrył. Uśmiechnęłam się.
-W coś trzeba wierzyć, Li.- uśmiechnęłam się.- Nie zawsze trzeba się zastanawiać, czy coś jest prawdą bądź nie. Czasem lepiej nie wiedzieć.
-Może masz rację..- westchnął i skrzyżował ręce za głową.
-Co masz na myśli?- zapytałam i podparłam głowę na dłoni.
-Może czasem lepiej nie wiedzieć..- wytłumaczył.
-Nie wiedzieć czego?- zapytałam, po czym dodałam.- Mówisz o Lily?
-Może powinienem pójść dalej? Zapomnieć o przeszłości. Zapomnieć o tym co było i ruszyć się z miejsca, a nie stać w tym samym punkcie i użalać się nad sobą. Może powinienem zacząć wszystko od początku. Z czystą kartą. Bez Lily..
-Li..- w moich oczach stanęły łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale nie umiałam i jedna z nich bezwładnie spłynęła po moim czerwonych od zimna policzkach.
-Tylko, że ja nie umiem, Livy..- wydusił z siebie po czym się mocno we mnie wtulił.
-Będzie dobrze, Li. Będzie dobrze. Obiecuję..- głaskałam go delikatnie po głowie.- Zobaczysz..
-Nic nie będzie dobrze.- wymamrotał i ścisnął mnie mocniej.
-Olivia! Telefon Ci brzęczy!- usłyszałam wołającą mnie Ash.
-Zaraz przyjdę..- wyszeptałam do Liam'a.
-Idź się baw.- uśmiechnął się.- Ja idę spać.
-Nie..
-Shh..- uciszył mnie.- Jesteś kochana i bardzo Ci dziękuję.- pocałował mnie w policzek.
-Za co dziękujesz?- dopytywałam.
-Za to, ze jesteś i mogę na Ciebie liczyć.- uśmiechnął się nieco weselej.- Idź już.- wskazał zachęcająco w stronę drzwi.
Gdy wbiegłam do domu pierwsze co podbiegłam do Ash, a ona podała mi mój telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na ekran. Nieodebrane 4 połączenia i jedna nowa wiadomość.

Od: Numer prywatny.
Odbierz Theresa.

Poczułam jak wielka gula staje w moim gardle, a ciało przechodzą dreszcze. Niemiłe dreszcze. Tylko dwie osoby spoza rodziny znają moje paskudne imię. Pierwszą osobą jest Harry, ale to nie on. Drugą jest Lily.

*********************************************************
Rozdział 36 taradamadamdamtamrampampam. Czytacie w ogóle jeszcze to opowiadanie? :(
p.s przepraszam za błędy. Wiem, jak czasem głupi błąd potrafi zepsuć czytanie.

6 komentarzy: